Aby połączyć swoje życie z tą osobą, musisz znaleźć sposoby, aby zrozumieć, że facet naprawdę cię kocha. W przeciwnym razie możesz po prostu zaufać niewłaściwej osobie i wydać na niego nie tylko swój cenny czas, ale także nerwy. Jak zrozumieć, że facet cię kocha - psychologia
Ostatecznie tylko czas pokaże, kiedy facet zrozumie, co stracił. Cierpliwość jest kluczowa w takich sytuacjach. Bez względu na to, jak długo to potrwa, on w końcu się pojawi. W końcu dojdziesz do zamknięcia i ruszysz dalej swoim życiem. Daj mu czas i przestrzeń, ale nie porzucaj całkowicie nadziei. W końcu może cię zaskoczyć.
Translations in context of "nikt nie szanował" in Polish-English from Reverso Context: Mój ojciec był dowcipnisiem, którego nikt nie szanował.
Tłumaczenia w kontekście hasła "będę Cie szanował" z polskiego na angielski od Reverso Context: Wiesz, że zawsze będę Cie szanował. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
Dlaczego ten człowiek wymyślił tak dziwny żart? Czy mógł go podpowiedzieć jakiś wewnętrzny głos? ️Witam na moim kanale!!! Zobaczysz tutaj wiele ciekawych his
Kochana, proszę, odpuść go sobie i znajdź kogoś na kogo zasługujesz, kto będzie Cię szanował i zabiegał o Ciebie… z tego co piszesz to od tego mężczyzny raczej tego nie uświadczysz. Krótko mówiąc, wytnij go z życia. Boli bardzo na początku, ale potem jest już o niebo lepiej. Trzymam kciuki.
Co zrobić, aby facet był zazdrosny? Ogrodyprzydomowe.pl - inspiracje · January 10, 2021 · January 10, 2021 ·
Co zrobić, żeby facet się zaangażował? Zaangażowanie także jest fundamentem wsparcia, które to odgrywa kluczową rolę w budowaniu relacji w związku a także w zwracaniu większej uwagi na potrzeby drugiej osoby.
Co zrobić, aby facet którego kochamy wciąż patrzył na nas tak jak dawniej? Oto 3 proste triki, które sprawią, że nasz mężczyzna znów nie będzie mógł oderwać od nas wzroku. Postaraj się trzymać dystans. Postaraj się trzymać dużo większy dystans w waszej relacji, niż dotychczas.
Podczas nieobecności żony facet postanawia zrobić jej niespodziankę i pomalować deskę w toalecie. Po skończonej robocie udaje się do kuchni, żeby przygotować sobie zasłużony posiłek. Żona wraca wcześniej niż planowała i najpierw pędzi do kibelka. Siada No i deska jej się przykleja. Nijak nie daje się oderwać.
FjXMZg. Zacznę bez owijania w bawełnę. Temat przemocy damsko-męskiej jest mi dobrze znany z Waszych wiadomości. Przy czytaniu każdego takiego maila zaciskam pięści i nie mogę poradzić sobie z buzującymi we mnie emocjami. Często pytacie mnie o radę, a ja pierwsze co chcę zrobić, to krzyczeć: „Uciekaj! Spadaj stamtąd, bo to nie wróży niczego dobrego!”. Później studzę emocje i na zimno zaczynam analizować sytuację. Każda z opisanych przez Was historii jest inna. Z każdą wiążą się inne okoliczności, a jednak mają one wspólny mianownik! Mężczyzna, który do tej pory mówił, że Was kocha, jednym ruchem dokonał czegoś nieodwracalnego! Wystarczyła chwila, w której „popłynął”, nie był w stanie zapanować nad swoją złością, zazdrością czy innymi emocjami, i zupełnie niespodziewanie uderzył! Człowiek, który mówił, że Was kocha, zawiódł Was na całej linii. Zapomniał, że prawdziwa miłość i oddanie wiąże się nieodłącznie z szacunkiem do kochanej osoby. Szacunek do drugiej osoby to coś, co powinno być przydzielane z urzędu. Wychodzę z założenia, że powinien być czymś z góry gwarantowanym, niezbywalnym niemalże. Kiedy napisała do mnie Kaja*, której fragmenty wiadomości za moment przeczytacie, ryczałam. Ryczałam jak bóbr, bo nie byłam sobie w stanie wyobrazić, jak to możliwe, że mężczyzna może być takim potworem. Wykorzystując przewagę siły i szantażując swoją kobietę doprowadził ją do emocjonalnej przepaści. Zmiażdżył jej szacunek do samej siebie, wgniótł ją w rzeczywistość, której nie życzy się największemu wrogowi. Stłamsił ją. Poniżył a na koniec próbował jeszcze wmówić jej, że wina leży po jej stronie. ” […] Przyszłam kiedyś z dzieckiem ze spaceru i zobaczyłam, że G. wcześniej wrócił z pracy. Zdziwiłam się trochę, bo zazwyczaj wracał po a wtedy wrócił przed południem. Zaniepokoiłam się, bo po jego minie wnioskowałam, że coś jest na rzeczy. Płaszcz wisiał na krześle, jak nigdy, a buty miał nadal na nogach. – Coś się stało? – zapytałam. – Coś się kur.. stało? To ja się pytam, co się kur.. stało! – Dlaczego krzyczysz? Co się stało? Piłeś coś? – Ja się dopiero napiję a teraz kur.. siadaj. – Nie przy dziecku. Porozmawiajmy, jak mała zaśnie. […] Okazało się, że G. stracił wtedy pracę. Został zwolniony za to, że szef poczuł od niego alkohol. Wezwał policję i sprawa rozwiązała się w niecałą godzinę. Wiedziałam, że ma problem z alkoholem. Zawsze się wypierał, że pije wieczorami, ale ja widziałam z samego rana te po kryjomu upychane w płaszcz butelki. […] Wieczorami kładłam się z dzieckiem spać, a co się działo w nocy, tego nie wiem. Na początku próbowałam podpytywać, dlaczego tyle pije, ale za każdym razem albo olewał moje pytania albo mówił, że „Co to jest 5 piw. Na nerki dobrze robią. Zajmij się lepiej sobą.” Z każdej takiej dyskusji robiła się awantura na kolejne dni. Doszłam do wniosku, że wolę już nie pytać, aby maleństwu nie fundować stresów. […] Do momentu, w którym stracił pracę, nigdy mnie nie bił, choć gdy teraz patrzę na to z perspektywy czasu, to nie wiem, czy większej krzywdy nie robił mi wcześniej. Wyzywając mnie, popychając, kopiąc. Od kiedy pamiętam zdarzało mu się powiedzieć do mnie w złości: „Ty k…o!”, „Dzi..ko, wzięłabyś się do roboty!”. Nie pamiętam, czy od kiedy wzięliśmy ślub był taki dzień, w którym nie zostałam wyzwana od najgorszych. […] Ale wiesz Magda, co było w tym najgorszego chyba? Że ja przyzwyczaiłam się do tych wyzwisk i z biegiem czasu uważałam je za normalne! Kiedy po raz pierwszy mój mąż mnie uderzył i upadłam wtedy na podłogę, doszło do mnie, że to wcale nie był pierwszy raz kiedy on zrobił mi krzywdę! On robił mi ją codziennie. Dzień w dzień mieszał mnie z błotem i obniżał moje poczucie własnej wartości. Każdego dnia zabierał mi część mnie a ja myślałam, że tak już musi być. […] Nie wiem, jak to się stało, że się wtedy ocknęłam. To pierwsze uderzenie zadziałało na mnie jak płachta na byka. Wstałam. Poprawiłam bluzkę. I krzyknęłam chyba tak, że cały blok mnie wtedy usłyszał: „NIGDY WIĘCEJ JUŻ MNIE NIE UDERZYSZ!!!” Spakowałam małą podręczną torbę. Zapakowałam pieluchy, mleko, chusteczki, pieniądze i wybiegłam z domu z dzieckiem w wózku. Biegłam, biegłam bez końca i płakałam. To właśnie wtedy do mnie doszło, że przez ostatnie lata byłam ofiarą przemocy domowej. Najpierw słownej, po której do dziś się podnoszę, a później fizycznej. […] Wiesz, co mnie chyba wtedy obudziło? Wiedziałam, że to wszystko widziała moja mała córeczka, którą obiecałam chronić. W tamtym momencie poczułam tak ogromną potrzebę uchronienia jej przed tym człowiekiem, że jedynym słusznym wyjściem wydała mi się ucieczka. To była najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć! […] Nigdy więcej nie pozwolę na to, aby moje dziecko widziało, że ktoś poniża jego mamę! Jaki obraz miałoby w swojej głowie? Jakich wartości by się uczyło? Odeszłam przede wszystkim dla niej! A później dla siebie. […] Podnoszę się. Pomału się podnoszę. Mieszkam u rodziców, którzy otoczyli nas opieką. […] Magda, napisz dziewczynom na blogu, żeby nigdy, przenigdy nie dały sobą pomiatać! Żeby nigdy nie pozwoliły, aby ktokolwiek nazywał je dziwkami, kurwami. Napisz im, że szacunek w związku to podstawa. To fundament, bez którego niemożliwe jest bycie szczęśliwym. […] Teraz to wiem. Napisz im, żeby uciekały od przemocy domowej! Czy słownej czy fizycznej, niech uciekają! Niech uciekają najdalej jak mogą i ratują siebie. Niech ratują w sobie ostatki szacunku do samej siebie. Niech walczą o swoje życie, które naprawdę może być szczęśliwe, o czym teraz się dopiero przekonuję. […] Nie łudźcie się, że facet kiedykolwiek się zmieni. Bo się nie zmieni. Dziewczyny, walczcie o siebie i dzieci!” *Imię zostało zmienione. Część fragmentów wypowiedzi została skrócona na życzenie. Mężczyzna, który uderzy kobietę, wydaje na siebie w tym momencie wyrok. A zarazem wydaje o sobie świadectwo słabości, miałkości i prymitywizmu. W jednej sekundzie traci wszystko to, co było jego wcześniejszą nagrodą, której nie potrafił docenić. Wbija łopatę w ziemię zaczynając pod sobą kopać dołek, w którym zostanie sam. Sam jak palec! Bo głęboko wierzę, że w kobietach drzemie ogromna siła, która pozwoli im uciec i uwolnić się z tej matni! Niech tak się stanie! :* I gwoli ścisłości, żeby nie było żadnych wątpliwości: mężczyzna, który stosuje przemoc nie jest mężczyzną. Jest zwykłym palantem!
Odpowiedzi 黒猫 odpowiedział(a) o 10:44 Grrr. Nie cierpię takich pytań. Każdy człowiek jest inny i nie ma jednego sposobu, a na niektórych nie ma w ogóle żadnego sposobu. ryga odpowiedział(a) o 10:48 Musiałabyś rzucić na niego urok. Przede wszystkim bądź sobą nie udawaj kogoś kim nie jesteś...Nie narzucaj mu sie , bo faceci tego nie lubią. Spróbuj zająć się czymś, co mu zaimponuje. Może postaraj się też, żeby poczuł nutką zazdrości? Jeśli będzie widział ,że wciąż do niego wzdychasz, to nigdy się Tobą nie zainteresuje. Pozdrawiam i powodzenia :-) blocked odpowiedział(a) o 11:01 Będzie Cię szanował, kiedy przestaniesz mu się narzucać. (Z tego pytania wnioskuję, że raczej tak jest) Było juz sporo takich pytan wiec wystarczy spojzec kilka stronek wczsniej... ; |\ Ale z pewnoscia poinnas byc dla niego mila zagadywac go itp.. jak chcesz zeby on cie szanowal. A jesli chodzi o inne zwracanie na ciebie uwagi to sie fajnie ubieraj maluj itp.. blocked odpowiedział(a) o 14:21 Uważasz, że ktoś się myli? lub
"Gdy się odważyłam i zapytałam go o związek, to strasznie się zbulwersował i twardo mówił, że on nie chce się angażować. Nie naciskałam, ale psychicznie zaczynałam się czuć z tym coraz gorzej, jak taka koleżanka do seksu" – wyznaje Karolina, która jest uwikłana w nie do końca jasną dla niej relację i pyta, co może zrobić, by osoba, na której jej zależy, chciała związku na takich samych zasadach jak ona. "Pewnego razu zaprosił mnie do miejscowości, w której studiuje. Bez wahania przyjęłam zaproszenie. Na miejscu odkryłam brutalną prawdę, że nie jestem jedyną, z którą sypia" – pisze kobieta Zdarzają się takie sytuacje, kiedy dwoje ludzi czuje przyciąganie względem siebie, a jednak jedno z nich unika zaangażowania. Jedna osoba w takiej relacji ciągle się łudzi, że w końcu coś się zmieni. Pojawiają się takie myśli, jak: "W końcu zrozumie, że mnie kocha, że nie potrafi beze mnie żyć, dojrzeje i będziemy razem". Co robić w takiej sytuacji? Za każdym naszym działaniem kryje się decyzja. Jeśli kobieta jest uwikłana w relację z mężczyzną, który nie chce się zaangażować, to znaczy, że sama podjęła decyzję, by w niej być Artykuł został opublikowany w ramach cyklu "Sympatia radzi", w którym wraz z ekspertami pomagamy internautom rozwiązać ich problemy w związkach i miłości, a także te związane z poszukiwaniem partnera. Potrzebuję porady eksperta. Do napisania tego listu zainspirował mnie artykuł pani Joanny Godeckiej "Boję się zaangażować". Chciałabym się dowiedzieć, czy w moim przypadku to ta druga strona ma problem z tzw. fobią bliskości. Od dwóch lat spotykam się z Marcinem — kolegą, którego znam od dzieciństwa. Pochodzimy z tej samej miejscowości, mamy to samo grono znajomych, znam dobrze jego rodzinę, przyjaźnię się z jego rodzeństwem. Nasza bliższa relacja rozpoczęła się od wspólnie spędzonego sylwestra. Ja byłam wtedy w związku z Filipem, on był wolny, ale dobrze nam się rozmawiało. Odezwał się do mnie następnego dnia i zaczęliśmy się komunikować przez internet. W moim związku, który trwał już od pięć lat, od pewnego czasu zaczęło się psuć. Marcin i Filip dobrze się znają, ponieważ pochodzą z tej samej miejscowości. Każde z nas pojechało w innym kierunku na studia. Nasze rozmowy z Marcinem po pewnym czasie przerodziły się we flirt i postanowiliśmy się spotkać. To było potajemne spotkanie, które zakończyło się w łóżku. Muszę przyznać, że Marcin od zawsze mi się podobał, tylko nie zwracał na mnie uwagi. Gdy zauważyłam jego zainteresowanie swoją osobą, byłam w siódmym niebie. Zdradziłam swojego partnera i rozstałam się z nim, nie podając prawdziwej przyczyny. Z Marcinem cały czas utrzymywaliśmy kontakt, a nasze potajemne spotkania kończyły się tym samym. Uznałam, że po rozstaniu przyda mi się trochę szaleństwa. Mój poprzedni partner bardzo mnie ograniczał, dusiłam się przy nim, a przy okazji zaniedbałam samą siebie. Marcin pokazał mi, że życiem trzeba się cieszyć. Dzięki niemu poczułam się znów atrakcyjną kobietą. Nie ukrywam, że zauroczyłam się nim. Gdy się odważyłam i zapytałam go o związek, to strasznie się zbulwersował i twardo mówił, że on nie chce się angażować. Nie naciskałam, ale psychicznie zaczynałam się czuć z tym coraz gorzej, jak taka koleżanka do seksu. Pewnego razu zaprosił mnie do miejscowości, w której studiuje. Bez wahania przyjęłam zaproszenie. Na miejscu odkryłam brutalną prawdę, że nie jestem jedyną, z którą sypia. Ohyda! Poczułam się strasznie upokorzona. Na szczęście zaczęły się wakacje. Postanowiłam wyjechać na trzy miesiące za granicę, żeby zapomnieć. Wyjazd dobrze mi zrobił. Odpoczęłam psychicznie, nastawiłam się, że to koniec. Z długowłosej szarej myszki zmieniłam się w pewną siebie kobietę z włosami do ramion. Po moim powrocie dowiedziałam się, że Marcin znalazł sobie dziewczynę. Trochę mnie to zszokowało — bo przecież tak się zarzekał, że nie chce związku — ale zgodnie z postanowieniem żyłam swoim życiem. Marcin czasami do mnie pisał, np. że czuje, że coś jest nie tak i że mam do niego jakieś "ale". Zbywałam go, mówiąc, że dla mnie ta relacja nie miała żadnego znaczenia i żeby nie drążył więcej tematu. Na wiosnę spotkaliśmy się na wspólnej imprezie. Był z dziewczyną, więc nie zwracałam na niego uwagi i dobrze się bawiłam. Po pewnym czasie zauważyłam, że jego dziewczyna opuściła klub. Marcin się do mnie zbliżył, szukał pretekstów do rozmów, ale go zbywałam — kiedy jednak zaprosił mnie do tańca, zgodziłam się. Nie chciałam wyjść na obrażoną. Ta bliskość w tańcu między nami sprawiła, że wszystko odżyło na nowo, a nasz taniec zakończył się w łóżku. Miałam straszne wyrzuty sumienia. Po tym wszystkim Marcin chciał się ze mną spotkać, ale powiedziałam mu, że jest w związku i nie chcę się więcej z nim spotykać. Po tygodniu dostałam wiadomość, że rozstał się z dziewczyną. W głębi serca ucieszyłam się i odnowiliśmy kontakt. Przyszły wakacje i spotkaliśmy się w rodzinnej miejscowości. Marcin chciał, żebyśmy znowu zaczęli się potajemnie spotykać, ale ja zbywałam go przez pierwszy miesiąc. Później wyjechaliśmy z grupką znajomych na wakacje. Zbliżyliśmy się do siebie, powiedział, że podobamy się sobie, czujemy pociąg. Zgodziłam się, bo męczyła mnie walka samej ze sobą. Nie żałuję tego, ponieważ spędziliśmy razem kilka cudownych chwil. Nie każde nasze spotkanie kończyło się w łóżku. Ze względu na to, że w jego otoczeniu jest zawsze tyle kobiet, nie potrafię się przed nim całkiem otworzyć, a tym bardziej mu zaufać. On wie o tym, że jestem bardzo uczuciowa. Przyznał mi, że dobrze się czuje w moim towarzystwie, że jest po prostu sobą. Nazwał naszą relację przyjaźnią. Wiele razy zarzucał mi, że kiedy wyjechałam za granicę, to przestałam się do niego odzywać, że był w szoku, że tak szybko będę miała go gdzieś, że miałam klapki na oczach. Mówił, że związki go duszą, że każda jego relacja z nowo poznaną dziewczyną szybko się kończy, a my spotykamy się już jakiś czas. Marcin wrócił na studia, ja wyjeżdżam za granicę do pracy. Zapytał, co będzie z naszym kontaktem. Powiedziałam, że chciałabym go dalej utrzymywać. Zapytał się, czy nawet pomimo tego, że wyjeżdżam. Odpowiedziałam, że tak. Wyczułam, że chyba się ucieszył. Komunikujemy się przez Facebooka, ale to nie są parogodzinne rozmowy, opowiadanie sobie o spędzonym dniu itp. Któreś z nas coś powie dla żartu, chwilę się pośmiejemy i na tym koniec, ale dla mnie ważne, że ten kontakt jest. Po przeczytaniu tego artykułu sytuacja trochę mi się rozjaśniła. Po pierwsze — Marcin jest typem podrywacza. Z czasem, gdy go poznałam, zauważyłam, że ma straszne kompleksy. Chyba próbuje sobie to rekompensować, dbając o wygląd, czasami aż przesadnie, a także otaczając się dużą liczbą kobiet. Co powinnam zrobić, jeśli "padłam jego ofiarą"? Jak się zachować względem niego, by spojrzał na mnie inaczej niż jak na obiekt pożądania? Jak zmienić jego podejście do mojej osoby? Czy w ogóle jest jakaś szansa na związek? Zależy mi na nim, mimo jego skomplikowanej natury. Karolina Odpowiedź na list znajdziesz pod materiałem wideo: Odpowiedź psycholog Marty Sałatowskiej: Zdarzają się takie sytuacje, kiedy dwoje ludzi czuje przyciąganie względem siebie, a jednak jedno z nich unika zaangażowania. Jedna osoba w takiej relacji ciągle się łudzi, że w końcu coś się zmieni. Pojawiają się takie myśli, jak: "W końcu zrozumie, że mnie kocha, że nie potrafi beze mnie żyć, dojrzeje i będziemy razem". Jednak nic się nie zmienia. Taka sytuacja może trwać miesiącami, a czasem nawet latami. On od czasu do czasu się odezwie, spotka się. Natomiast warto przyjrzeć się temu, co dzieje się ze stroną zaangażowaną? Na pewno cierpi, czuje dużo złości, a również każde ciepłe słowo czy komplement interpretuje jako znak, że jednak może mu zależy. Często taka relacja działa na zasadzie błędnego koła. Sytuacja niezobowiązujących spotkań trwa najczęściej dopóki kobieta nie powie "dosyć" i odejdzie, próbując żyć własnym życiem. Wtedy zazwyczaj po jakimś czasie on się odzywa, chce kontaktu, zabiega o jej względy. Zaczynają się znowu spotykać, jednocześnie on nadal utrzymuje, że nie chce stałego związku. W końcu ona urywa kontakt wiedząc, że nie uzyska tego, czego chce, a on znowu się odzywa — wtedy, kiedy nadzieja na cokolwiek prawie wygasła. Tu błędne koło się zamyka. Jak się z niego wydostać? Czy można sprawić, że ktoś, kto nie chce się angażować, w końcu zmieni swoje zdanie? Jak sprawić, by on chciał czegoś więcej? Co można zrobić, by w końcu się zaangażował? Odpowiedź jest bardzo prosta — nic. Nie można wpłynąć na kogoś tak, by zmienił swoje podejście, chciał czegoś więcej. Tylko ta osoba ma wpływ na to, czego chce. To, co można zrobić, to zmienić własne podejście do siebie i do tej osoby, a także zastanowić się, czego ja chcę? Czy naprawdę chcę takiej relacji? Czy godzić się na jego warunki, a potem cierpieć? Czy nie zasługuję na coś więcej — na partnera, który będzie mnie szanował, spędzał ze mną czas, troszczył się o mnie, dla którego będę ważna? Kogoś, przy kim będę mogła czuć się sobą, a jednocześnie budować wspólną przyszłość? Każdy zasługuje na takiego partnera i ma prawo oczekiwać tego od tej drugiej osoby. Co powinnam zrobić, jeśli "padłam jego ofiarą"? Przede wszystkim warto pamiętać, że nie jesteśmy bezwiednymi osobami, które wpadają w czyjeś sidła. Za każdym naszym działaniem kryje się decyzja. Jeśli kobieta jest uwikłana w relację z mężczyzną, który nie chce się zaangażować, to znaczy, że sama podjęła decyzję, by w niej być. Godzi się na warunki, jakie on jej stawia — nigdy nie będziesz mogła zbudować ze mną związku, lecz możemy miło ze sobą spędzać czas. Warto pamiętać, że to twoja samodzielna decyzja, ty się na to zgodziłaś. Co można zrobić, kiedy już podjęło się tę decyzję i jest się uwikłaną w taką relację? Można jasno przedstawić swoje warunki — to, czego chcesz i potrzebujesz od mężczyzny, z którym się spotykasz. Odpowiedz sobie na pytania z poprzedniej części mojej wypowiedzi, by lepiej zrozumieć, czego potrzebujesz od związku, od partnera. Może są to parogodzinne rozmowy, opowiadanie sobie o spędzonym dniu, świadomość tego, że możesz mieć zaufanie do swojego partnera, że nie ma dla niego innych kobiet oprócz ciebie, czy być może po prostu potrzeba zdeklarowania się do bycia razem. Może warto samej zacząć stawiać warunki? A czy on się na to zgodzi, to już jego decyzja. Bycie w takiej relacji i czekaniem aż mężczyzna dojrzeje, jest ciągłym godzeniem się na jego warunki. Dla niego to bardzo komfortowa sytuacja — ma partnerkę, z którą spotyka się, kiedy potrzebuje, lecz nie musi nic dawać od siebie. Z dojrzewaniem jest tak, że dopóki sytuacja odpowiada, nic nie trzeba zmieniać. Nie dojrzewa się z czasem. Trzeba coś w sobie zmienić — swoje spojrzenie na różne kwestie, podejście — by stać się bardziej dojrzałym. To od osoby zależy jej dojrzałość. Czasami dotkliwe wydarzenie powoduje, że osoba zmienia coś w swoim życiu. Dojrzewanie wiąże się ze zmianami. Może być tak, że mężczyzna przystanie na warunki, które mu stawia kobieta i zmieni coś w sobie. Z drugiej strony może zdecydować, że nie chce nic zmieniać i odejdzie. Nie wiadomo, jaką decyzję podejmie, ale przedstawienie swoich oczekiwań pozwoli rozjaśnić sytuację i da odpowiedź, czy jest szansa na stały związek, czy jej nie ma. Marta Sałatowska, "Żagle" to pracownia psychologiczna prowadzona przez profesjonalistów, psychologów, psychoterapeutów, socjoterapeutów i pedagogów z wieloletnim doświadczeniem w pracy terapeutycznej indywidualnej i grupowej. Wykorzystuje metody wielu podejść psychoterapeutycznych. W ofercie pracowni jest psychoterapia, warsztaty psychologiczne, treningi umiejętności miękkich oraz szkolenia dla firm i instytucji. Źródło: